sobota, 26 listopada 2011

Małe przygotowania do mikołajek

W tym roku nie dopadło mnie robótkowe szaleństwo przygotowań do świąt.
Święta nie są najbardziej ekscytującym punktem nadchodzących miesięcy, bo zanim się pojawią nastąpi dużo ważniejsze wydarzenie. Przed Świętami pojawi się nasze maleństwo więc Święta będą wyjątkowo rodzinne w tym rok.
Czekając na naszego Szymona zaczęłam natomiast przygotowania do mikołajek - właśnie kończę komplety czapka + komin dla mojego brata i bratowej. Dla brata klasycznie - czarna gruba czapka + męski prosty komin, a dla bratowej komplet z cieniowanej różowo - fioletowej włóczki.
A dla mojego Małego Mikołajka zrobiłam świąteczną czapunię. Ciekawe czy będzie mu się podobać.


środa, 16 listopada 2011

...

Powstał komplet 3-częściowy w dwóch wersjach, bardziej eleganckiej i typowo sportowej.
Włóczka: Dalia
Druty: 5,0 i 4,0mm
Zużycie włóczki: 3 motki

Zestaw składa się z bardzo grubego komina - bardzo grubego i bardzo długiego - już wcześniej pisałam, że uwielbiam mieć grubo owiniętą szyję, więc komin podwójnie się zawija!! Jest bardzo zadowolona z efektu.


Do tego czapka w dwóch odsłonach - sportowa. Mężowi bardzo się spodobała i chciałby żeby mu taką zrobić, ale zastanawiam się, czy męska czapka może być z warkoczami.
No i jest też druga wersja czapki - moja pierwsza poppy!!! Od dawna podobała mi się ta czapka, ale nie umiałam się połapać co to są te skracane rzędy. A teraz już wiem i to z pewnością nie ostatnia poppy jaką popełniłam!!
Zaczęliśmy 9 miesiąc więc już jesteśmy na finish'u. Mały już nie ma miejsca i rozpycha się niesamowicie.
Już za kilka tygodni będziemy razem, a ja wciąż nie czuję żadnego instynktu, czy gorącej miłości do malucha. Cóż ze mnie będzie za mama.

piątek, 11 listopada 2011

Przygotowania idą pełną parą

Przeglądając blogi uzdolnionych koleżanek widzę, że fabryki produkujące czapki, kominy i inne ogrzewacze zimowe pracują na najwyższych obrotach! Ale cóż się dziwić - poranki już coraz zimniejsze, trawa rano oszroniona, przez cały dzień wieje chłodem - więc co zdolniejsze złapały za kolorowe motki i produkują, produkują, produkują!!
Ja też zrobiłam przegląd szafy pod kątem wszelkiej maści ogrzewaczy i odczułam potrzebę wymiany co bardziej znoszonych (czyt. tych, które już się znudziły) eksponatów na nowe. Tak więc do pojemnika na odzież caritas trafiło kilka zeszłorocznych i wcześniejszych kompletów czapek i szalików, może komuś się jeszcze przydadzą. A dzięki temu w szafie zrobiło się miejsce na nowości.
Powstaje moherowy, nie za gruby komplecik w pięknym kolorze śliwki z pięknie błyszczącym różowym refleksem. Oczywiście zdjęcia nie oddały ani rzeczywistego kolorku ani wspomnianych refleksów. 

Tak bardzo podoba mi się jak nitka układa się w tym ażurowym wzorze, że rozważam, czy w ogóle blokować robótkę. A może tak to zostawię - takie góry i doliny. 

Ponadto na drutach powstaje szybki szyjogrzej w kolorze grafitowym zainspirowany szaraczkiem anust - będzie wprawdzie zupełnie inny, ale ten stał się inspiracją i mój już się tworzy.

Poza tym senior rodu, który wraz z rodzicielką wytrwale chodzą codziennie rano na godzinny intensywny spacer "z kijami" zażyczył sobie grube rękawiczki z jednym palcem, bo marzną mu podczas spaceru koniuszki palców. Więc nie ma co się lenić - trzeba łapać za druty. Swoją drogą w życiu nie pomyślałabym, że mój ojciec da się namówić mamie na nordic walking i będzie w tym tak wytrwały. Chodzą codziennie już od ponad pół roku codziennie minimum godzinkę - wychodzą o 6:30 rano, robią "swoją wielką pętlę", w drodze powrotnej zachodzą do piekarni po świeże bułeczki na śniadanko. Uroki emerytury - całe szczęście, że tak się zapalili do tej aktywności, bo był taki moment po przejściu na wcześniejszą emeryturę, że tata zasiadł na kanapie i nie dało się go z niej spędzić, bałyśmy się z mamą, że nam tak "zdziadzieje" (jak sam ten stan teraz określa).   

wtorek, 8 listopada 2011

Ponczowo, kremowo

Pochwalę się jeszcze skończonym niedawno ponczem, które przeleżało w szafie prawie cały roczek. A teraz gdy kurteczki jesienne stały się bardzo opięte w pasie i zdecydowanie straciły swój dotychczasowy fason przypomniało mi się to ponczo i wystarczyło tylko dorobić golfik i zszyć. I od paru tygodni świetnie się sprawdza w chłodne poranki i wieczory.
Włóczka: Sonia Strong
Druty: 4mm
Zużycie: około 8 motków

Przyznaję bez bicia - warkocze to moje ulubione motywy zimowe.

Ponczo było robione od dołu i trochę źle je zaprojektowałam, bo oczywiście jak zawsze było robione wg własnego pomysłu. Teraz widzę, że będzie musiało być nieznacznie zmodyfikowane - będę je musiała trochę skrócić, a tym samym ściąć nieco ten ostry koniec, który nieładnie wywija się podczas noszenia.

Już zimowo

Dawno nie pisałam, bo początek jesieni jest dla mnie zawsze dość trudny - nie jestem w stanie pokonać jesiennego zmęczenia, do tego zmiana czasu, mało słońca a w tym roku jeszcze "dolegliwości" związane z rosnącym "bębenkiem".
Ale codziennie w ramach rozrywki coś tam dłubałam.
Przeglądając ravelry znalazłam takie pojemniki które robię w ramach rzeczy przydatno-użytkowych na różne-różności. Na chwilę obecną jeden już spełnia swoją funkcję - idealnie nadaje się na maleńkie skarpetusie i rękawiczki. Drugi w tych samych kolorach, tylko nieznacznie większy jest jeszcze na drutach.


Włóczka: Virginia 5 nitek
Druty: 4cm
Zużycie trudne do określenia.

Ponadto popełniłam komplecik na zimowe chłody - kremowa czapa i rękawiczki "makówki" (takie określenie moich rodziców z lat dzieciństwa). Czapka robiona zarówno na drutach jak i szydełku.

Włóczka: stare zapasy Sonia Strong
Druty: 3mm  
Szydełko 3,5mm
Zużycie: 1 motek

Żeby rękawiczki były cieplejsze, ale nie sztywne wewnątrz wszyłam cienkie, jednorazowe bawełniane rękawiczki z palcami  takie "robocze" jakie mój mąż używa czasem gdy dłubie w samochodzie.

Niestety nie da się tych rękawiczek wywrócić na drugą stronę i zrobić lepszego zdjęcia bo przeszkadzają zszyte palce, więc to jedyny sposób, żeby pokazać jak to wygląda.

wtorek, 18 października 2011

Różne różności

Dziś rano za oknem zobaczyłam miłą gromadkę gości szukających jedzenia - im niższa temperatura w nocy tym bliżej podchodzą do domu przełamując swój strach. Biedactwa, jeszcze miesiąc, wszystko pokryje śnieg i będzie im naprawdę ciężko na szczęście w naszym nadleśnictwie mamy w lasach dużo pasiek i zwierzaczki nie będą chodzić zimą głodne.

Wreszcie skończyłam "swetrzysko na brzusio" z Rainbow Alize. Początkowo chciałam go potem spruć i przerobić na dłuższą tunikę, ale w trakcie robienia parokrotnie musiałam pruć robótkę i powiem szczerze, że przy tym rodzaju włóczki to nie na moje nerwy. Żeby więc nie nadwyrężać moich nerwów swetr docelowo dostanie "w spadku" moja mama. Swetrzysko jest cieplusie i bardzo milusie w dotyku, do tego dzięki włóczce boulce i grubym drutom sweter jest rozciągliwy i "zniesie" obwód brzusia nawet do 130cm, a ten wymiar w moim przypadku jest "rozwojowy".
Włóczka: Rainbow Alize
Druty: 5,0mm
Zużycie włóczki: 1 motek 350g


Kolory układają się niesymetrycznie, bo cięłam nitkę, żeby mieć w miare symetryczne kolory rękawów, ale muszę przyznać, że taki układ kolorków bardzo mi się podoba.

W celu poprawy mojego ostatnio szwankującego nastroju mój Mężuś kupił mi piękny bukiet z motywem jesiennym. Strasznie spodobały mi się te dębowe, brązowe listki w wiązance więc musiałam je uwiecznić.




wtorek, 4 października 2011

Czapka a'la ul

Na samym początku chcę Wam wszystkim podziękować za miłe komentarze. Poprawiają humor, zwłaszcza teraz gdy kontakt z ludźmi został w moim przypadku ograniczony do internetu.

Człowiek z nudów łazi po necie, zagląda tu i tam, ogląda Wasze dzieła i szuka inspiracji i pomysłów. Tak znalazłam się po raz kolejny na ravelry, szukałam, kopałam i znalazłam ciekawą czapulę, a że miałam akurat "wolny" motek grubej włóczki, po modyfikacjch kolorystycznych powstała moja wersja grubego czaszko-grzeja.
Oto czapka a'la ul. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak mi się kojarzy jej kształt.
W końcu mam czapkę, która będzie porządnie grzała moją głowę, bo do tej pory tak się składało, że większość czapek była ażurowa, przewiewna, z luźno przerabianymi oczkami. Ta jest grubaśna i na wielkie mrozy (dodam, że należę, do tych, którzy uwielbiają zimę i spacery po skrzypiącym pod nogami śniegu).

poniedziałek, 3 października 2011

Przygotowania do zimowych chłodów...

...idą pełną parę. Pierwsza chusta tego roku zblokowana, do tego czapka z tym samym motywem. Chusta rozmiarowo "w sam raz", bo 160x75cm, czyli nie za duża nie za mała do otulania doskonała.

Włóczka: Peonia
Druty: 5,0mm
Zużycie włóczki: 2 motki, podwójna nitka
Niestety tak jak się spodziewałam, akryl na brzegach nie zblokował się w ogóle, ale taka włóczka była pod ręką gdy napadła mnie ochota na tę chustę. Jeszcze spróbuję ją lekko podprasować na brzegach, albo spruję ostatnie rządki i przerobię ściegiem francuskim.
Oto cieplusia czapusia
Włóczka: Peonia
Druty: 4,0mm
Zużycie włóczki: mniej niż pół motka, potrójna nitka
Czapusia gruba, ale zdecydowanie nie na wietrzne i mroźne dni, bo będzie mi wiatr hulał w ażurowych dziurach. Zobaczę jak się będzie nosiła, może zrobię od dołu jedną dodatkową warstwę, żeby "zakryć te prześwity".

wtorek, 27 września 2011

Poskramianie chaosu

Gdzieś, kiedyś, sama nie wiem gdzie i u kogo widziałam taki "futeralik-organizer" na druty, szydełka i inne szpargały robótkowe. Przypomniało mi się wczoraj gdy mozolnie próbowałam odnaleźć szydełko 2,5cm, które było mi potrzebne tu i teraz!!! Więc złapałam za resztki starej włóczki i raz-dwa machnęłam taki oto "poskramiacz chaosu" i nastała idealna harmonia.
Druty grzecznie leżą w swoich przegródkach, szydełka umościły się tuż obok.
Całość po zwinięciu zajmuje mało miejsca i w dodatku nic się nie niszczy, nie plącze, nie rysuje.
Porządkowałam i zbierałam z całego domu wszystkie druty, druciki, szydełka i żyłki i odkryłam, że nazbierało się tego trochę przez te lata (a to przecież nie wszystko, część jest jeszcze na projektach). Niektóre druty już mocno pokrzywione,"zużyte", przeszły swoje - dzierganie mojej mamy gdy ja jeszcze z podziwem patrzałam na migające w jej rękach długie druty (mama była im wierna przez cały czas, nigdy nie przekonała się do żyłek), moje pierwsze próby robienia na drutach pod jej czujnym okiem i wreszcie wybuch mojej miłości do nich, która trwa do dziś. Jakoś ciężko mi się z nimi rozstać, choć kuszą piękne zestawy drutów na e-dziewiarce. Sentyment pozostaje. 

niedziela, 25 września 2011

Ludź się uczy

Od zawsze fascynowały mnie wzory wielokolorowe, a zwłaszcza idealna symetria wzorów norweskich które podziwiałam na DROPS Design. Z uporem podchodziłam do nich wiele razy, ale nigdy nie umiałam odkryć jak trzymać w łapkach dwie włóczki tak żeby, się nie poplątały i jeszcze motać je wkoło drytów. Więc plątały się, mieszały, skręcały i zawsze moje próby zrozumienia tej techniki kończyły się całkowitą kapitulacją z okrzykiem "nie da się". Ale wcześniej uczyłam się z książek i gazetek robótkowych, a teraz przecież mamy youtube :) Poklikała, pooglądałam kilka filmików i odkryłam, że wszystko jest dla ludzi, ludź musi sobie tylko włóczki odpowiednio złapać i spod drutów powolutku wyłania się wzór. I tym oto sposobem powstała pierwsza dwukolorowa czapka, tada!!
W związku z tym, że ja nie mogę wyjść do ogrodu i podziwiać pięknych kolorów w promieniach jesiennego słońca, jesień przyszła do mnie. W tym roku musi wystarczyć.
Chusta powoli rośnie - powoli, bo ma drutach 200 oczek, które swoje ważą i ręce szybko się meczą, więc robimy z przerwami i powolutku, bo czego jak czego, ale czasu to ja mam teraz pod dostatkiem.

piątek, 23 września 2011

Pierwszy jesienny poskramiacz chłodów

W tak zwanym międzyczasie popełniłam pierwszy, choć nie ostatni komin w tym roku. Komin z przeznaczeniem na lekkie, jesienne chłody, bo cieniutki i ażurowy, a ja należę do tych, którzy w chłodne dni zdecydowanie wolą się szczelnie otulać.
Włóczka Pearl, 1motek, druty: 3,5mm

 Do tego machnęłam jeszcze na szybko minetki do kompletu.
Oczywiście są dwie, ale brakłoby ręki do pstryknięcia fotki.

środa, 21 września 2011

Vesiroosikiri opis

Jak zapowiedziałam wcześniej dziś opis symboli do mojego schematu Vesiroosikiri.
Na schemacie kratki zaznaczone ołówkiem są nieistotne dla wzoru, po prostu się je omija, są zaznaczone, żeby schemat był czytelny.
Żeby zacząć chustę nabrać 9 oczek i przerabiać pierwszy rząd. W rzędach lewych wszystkie oczka przerabiamy na lewo.
Na schemacie po lewej stronie ostatnie oczka prawe, te obwiedzione na czerwono, to oczka lustrzane - po drugiej stronie tego oczka trzeba powtórzyć całą linijkę wzoru, czyli dla 3 rzędu robimy o.prawe, o.prawe, o.prawe, narzut, o.prawe(lustrzane), narzut, o.prawe, o.prawe, o.prawe.
Gdyby ktoś nie wiedział (ja też otworzyłam szeroko oczy jak to przeczytałam) co oznacza "z 3 oczek razem nabrać 7" to podpowiedź znalazłam tu. We wzorze trzeba to zrobić z 3 oczek i nabrać aż 7 nowych oczek.
Ostatni myk na który sama wpadłam (nie wiem jak robią inne dziewczyny) polega na tym, że żeby wzór właściwie się rozchodził przy dodawania z brzegu nowego motywu musimy dodać oczko podczas przerabiania lewej strony robótki. Nie chcemy mieć w tym miejscu "dziury" powstałej w wyniku narzutu, który zepsuł by ażur, więc dodajemy oczko przez podniesienie go z nitki poziomej z poprzedniego rzędu tak jak tu.
Powodzenia i służę radą gdyby moje wyjaśnienia były nie wystarczające.
U mnie dziś pewnie będzie minimalny przyrost robótki na drutach, bo od samego rana tak bolą mnie plecy od tego ciągłego leżenia, że muszę leżeć całkowicie w poziomie, bez poduszki pod głową, a w takiej pozycji nie umiem (jeszcze!) machać drutami.

wtorek, 20 września 2011

Vesiroosikiri czyli Water lily

Schemat postępowania dziecinnie prosty - podczas bezceliwego buszowania po blogach zdolnych dziewczyn zobaczyłam chustę u  anust , zakochałam się i już przeszukiwałam net w poszukiwaniu wzoru do tego ażuru. Opracowanie wzoru chusty obejmowało wprawdzie kilka podejść, żeby wykombinować, jak dziewczyny to zrobiły, że wzór tak idealnie się rozchodzi. Ale dla zawziętej drutoholiczki nie ma rzeczy niemożliwych - załączam mój roboczy schemat, może jest jeszcze ktoś, komu się przyda. Jak będą zainteresowani - wrzucę objaśnienia symboli.

Z racji tego, że ostatnio na potęgę wyrabiałam wszystkie zapasy włóczek nie znalazłam nic poza Peonią, więc musiała wystarczyć, żeby chusta była cieplejsza robię podwójną nitką.
Wiem, wiem, wiem, kolejny razpoczęty projekt, ale jak tu się oprzeć
 Na razie mam 5,5 schematu, w planach jest minimum 12.

czwartek, 15 września 2011

Przewrotność losu

O tym jak zmienia się punkt widzenia w zależności od punktu siedzenia.
Przez ostatnie lata dużo narzekałam, że dni tak szybko płyną, że na nic nie ma czasu, że nie wiadomo w co ręce włożyć, że wszystko toczy się za szybko, że doba to za mało. Teraz kiedy wolałabym żeby dni płynęły szybciej, żeby kolejne tygodnie szybciej umykały mam wrażenie, że wloką się jak ślimaki. Mając tyle wolnego czasu widzę, że upływ czasu zależny od sposobu jego zagospodarowanie.
Jeszcze pół roku temu pracowałam całe dnie, zabierałam pracę do domu, po pracy szybkie zakupy, pranie, prasowanie.... w sobotę obowiązkowe sprzątanie, zawsze coś do zrobienia na budowie. Niedziela była zawsze dla M. - rano wspólne śniadanko, kawunia, pogram o wędkarstwie w TV, potem obiadek i wspólny spacerek lub wizyta u rodziny. Tak mijały kolejne tygodnie, wydawało mi się, że tak już musi być, że absorbująca praca, dająca 100% satysfakcji i spełnienia zawodowego to podstawa.
Teraz przez cały dzień mam tak dużo czasu, że znudziło się już czytanie książek które czekały w kolejce na przeczytanie, okazało się, że w telewizji nie ma żadnych ciekawych programów, całe szczęście, że są jeszcze moi wierni przyjaciele na żyłce. I okazało się, że robienie na drutach w pozycji leżącej jest jednak możliwe!!!
Tak więc brązowy sweterek pojechał już do babci - mam nadzieję, że będzie pasował i spełni oczekiwania seniorki (resztą, gdyby się okazało, że jednak nie, to znalazła się już jedna taka chętna na niego :)
Niestety źle wyliczylam ilość potrzebych guzików i brakło jednej sztuki, ale na szczęście "wyjątkowy kurier" który będzie przekazywał prezent zgodził się podjechać do pasmanterii i przyszyć go zgodnie z instrukcją.
Wprawne oko wyłowi błąd w warkoczu, niestety wyłapałam go dopiero na wysokości rękawów i nie miałam już cierpliwości, żeby pruć całość, ale w sumie dzieki temu stał się jeszcze bardziej wyjątkowy :)

Włóczka: Jeans YarnArt
Druty : 5mm
Zużycie włóczki: 13 motków, robiłam podwójną włóczką 

poniedziałek, 12 września 2011

Żeby nie było


że nic nie robię, to coś tam cały czas dłubię. Niestety leżę plackiem - straszna wizja, leżeć tak do grudnia, ale nie ma co narzekać więc ani słowa o tym. Robienie na drutach w pozycji leżącej jest bardzo utrudnione, ale coś muszę robić przez cały dzień. Tak więc kończę swetrzysko dla babci (seniorka już się niecierpliwi, bo za oknem coraz chłodniej) jeszcze muszę tylko wykombinować jakiś kształt kołnierzowa. Jakieś pomysły??
 
Swetrzysko jest obszerne, miłe w dotyku, cieplusie i mam nadzieję będzie babci pasować.Robione od dołu, ale z wrabianymi rękawami.
Rainbow Alize pomimo tego, że okazała się kompletnym zaskoczeniem okazała się całkiem ciekawa już po przerobieniu kilku rzędów. Biorąc pod uwagę strukturę włóczki, która kompletnie mi nie odpowiadała, a jednocześnie niezmiernie zaintrygowała z ciekawości zaczęłam przerabiać prosty komin, żeby zobaczyć jak będą się układały kolorki. Kolejne centymetry przybywały tak szybko, że ani się obejrzałam, już dodawałam oczka i w ten sposób powstaje olbrzymi sweter robiony od góry, który z założenia ma pomieścić mnie i małego do samego rozwiązania. W tym momencie brakuje mu rękawów i będzie czekał na zimowe dni. Oczywiście zrobiło mi się go żal, że będzie noszony tylko przez jeden sezon, więc sprytny plan jest następujący: przed przyszłą zimą spruję aż do rękawów i znacząco zwężoną będę przerabiać tyle ile starczy włóczki - myślę, że wyjdzie ciekawa tuniko-sukienka.
Zdjęcia straszne, ale ograniczam poruszanie się po domu tylko do absolutnego minimum, więc tło szafy i pościeli musi wystarczyć. Na razie nie będzie zdjęć "na ludziu.
Aaaaaa kolory Rainbow faktycznie ładnie się układają

sobota, 3 września 2011

Góry, moje góry

Żeby się oderać na chwilę od codzienności wyskoczyliśmy z moim M. na kilka dni do Zakopanego. Niestety nie możemy chodzić po górach, odpada nawet symboliczne wejście na Gubałówkę (odbiję to sobie za rok!!). Ale żeby podziwiać piekne widoczki podeszliśmy kilka metrów, M. nawet nie krył satysfakcji, że po raz pierwszy w górach to ja mam większą zadyszkę :)
W obliczu takiego piękna nie należy nic mówić - trzeba kontemplować
Pozdrowienia z Zakopanego!!

środa, 24 sierpnia 2011

Upał i skwar

Pogoda za oknem piękna, skwar leje się z nieba. U nas wśród zieleni i lasów ten upał nie jest tak bardzo odczuwalny, zwłaszcza że koło domu rosną duże cieniste drzewa. Współczuję wszystkim tym, którzy muszą pracować na dworze czy przemieszczać się komunikacją miejską. Pamiętam jaka to przyjemność w takie dni!
Na drutach mimo upału dużo się dzieje, ale brak chęci na wdziewanie na siebie grubych sweterków, więc na sesję zdjęciową projektów trzeba będzie poczekać na chłodniejsze dni.

W tym roku niesamowicie obrodziły wsiowe warzywa w ogródku teściowej więc na poprawę humoru i w celu odpędzenia złych myśli po niepokojących wieściach u gineka (leżymy i odpoczywamy na L4) nazbierałam michę jabłek i marchewek i takie pomarańczowe pyszności sobie przygotowałam (mojemu ślubnemu też, żeby nie było, że już przed pojawieniem się na świecie małego jest przeze mnie zaniedbywany) przygotowałam. Naturalny, orzeźwiający, pyszny soczek bez dodatku cukru.
  
Po raz kolejny doceniam zalety wsiowego życia, chociaż rok temu sama sobie nie wierzyłam, że zgodziłam się na opuszczenie miasta i taką życiową rewolucję.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nowe motki

Dziś przyjechało zamówienie z e-dziewiarki
Włóczka Angora Gold BD 3015 Alize - dla mnie pierwszy kontakt z tą włóczką, ale już bardzo mi się spodobała, jestem tylko strasznie ciekawa jak będą się układały kolorki. Założenie co do niej jest proste - zupełnie prościutki sweterek robiony od góry z golfem. Tylko nie do końca wiem czy to jest dobry moment na robienie "całych", nie rozpinanych swetrów - moje proporcje się zmieniają, talia znacznie się zaokrągliła i nie wiem jak to wszystko będzie wyglądało po. Ale wątpliwości, wątpliwościami a i tak coś mi mówi, że nie wytrzymam i zacznę coś z niej dłubać.
Druga włóczka to kompletne zaskoczenie - Rainbow Alize, spodobał mi się sposób w jaki układają się kolory, no i zaintrygowała wielkość motka. Ale zaskoczyłam się gdy paczka przyjechała, bo okazało się, że nie doczytałam informacji, że to włóczka typu boucle. Generalnie zawsze stroniłam od takich włóczek i na chwilę obecną nie mam pomysłu co z niej zrobię. Ale spokojnie - długo nie będzie leżeć samotnie w koszu.

Sweter dla mojej rodzicielki o którym pisałam tu tak bardzo spodobał się rodzicielce mojej rodzicielce, że zażyczyła sobie taki sam. No może za dużo powiedziane że taki sam, bo babcia określiła konkretne wytyczne - absolutnie nie może gryźć, musi być grzejący, jednokolorowy, ale w kolorach innych niż czarny, biały, w szarym też jej nie do twarzy, ponadto włóczka musi być dla alergików czyli zaczęłam intensywne poszukiwania w necie. Okazało się, że nie muszę daleko szukać, bo mój kocyk dla dzieciątka jest z takiej właśnie włóczki, więc wybrałam brązowy kolor i zaczęłam przerabiać. Żeby powstało grube swetrzysko robię z dwóch nitek Jeans YarnArt. Swetrzysko ma być "jak najszybciej, bo wieczory są już chłodne".
Niestety teraz nastąpi pauza, bo zasoby własne się wyczerpały i trzeba poczekać na paczuszkę z e-dziewiarki.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Szare swetrzysko

Swetrzysko skończone, mała sesyjka zrobiona, ale już siedzi z powrotem na drutach - wydawało mi się, że wszystko jest oki, długości odpowiednie, szerokości dopasowane, więc przyszyłam guziki, zszyłam rękawy i.... podczas pstrykania zdjęć okazało się, że rękawy "podchodzą" do góry i są za krótkie o jakieś 2cm. Więc jeden już poprawiony, a drugi na drutach. Znowu kolejny powód dla którego polubiłam robienie swetrów "od góry" - zawsze można zmodyfikować długość i szerokość rękawów, wydłużyć lub skrócić sweterek bez wielkiego prucia.
Krótka sesja - wciąż próbuję się dogadać z aparatem w kwestii samowyzwalacza. Początkowo wydawało mi się, że sweterek będzie się nadawał tylko do noszenia szczelnie pozapinany do samej góry, ale okazuje się, że rozpięty też prezentuje się całkiem, całkiem i do tego ile tu miejsca na brzuch.



Swetrzysko dla rodzicielki bardzo się wcześniej wspomnianej spodobało i już złożyła nieśmiałe zamówienie na kolejny - tu muszę dodać, że wcześniej nigdy nie robiłam rzeczy "dla kogoś", zawsze tylko były to rzeczy dla mnie. Było to spowodowane pewnie tym że nigdy nie robię z gotowych wzorów, zawsze kombinuję na bieżąco, nieustannie przymierzając i korygując dzianinę na bieżąco. Ale moja muti stwierdziła, że jest idealny, więc może się "przełamię"!

niedziela, 14 sierpnia 2011

O nowoodkrytej technice

Wczoraj wieczorkiem jakoś nie chciało mi się już machać drutami (typowy przejaw lenistwa "moja panno") i zaczęłam buszować w necie w poszukiwaniu "czegoś nowego". I znalazłam - jak dla mnie całkiem nowy i w dodatku rewelacyjny sposób zszywania dzianiny, znaleziony w idealnym czasie-czeka mnie zszywanie grubego swetrzyska. Do tej pory wszystkie rękawy, a raczej ich szwy były ich piętą Achillesową - jakoś nie trafiłam nigdy na estetyczny sposób zszywania.
Dla większości z Was pewnie taki sposób zszywania dzianiny to chleb powszedni, ale dla mnie to rewelacyjne nowum. Znaleziony u knittinghelp i od razu rączkom zachciało się zrobić próbkę.
Myślałam, że będzie bardzo czasochłonna, a tym czasem okazuje się że efekt rewelacyjny (nie wierzyłabym, że można się tak cieszyć z tak banalnych spraw jak wygląd szwu) i generalnie stosunkowo szybki.
Kończę szaro-grube swetrzysko, zostało już tylko zszycie rękawów (nową techniką, a jakże) i guziczki i tadaaaa. Wieczorkiem wrzucę zdjęcia.

sobota, 6 sierpnia 2011

Dzieje się

Ostatnimi czasy dużo się dzieje - przyjechał brat z żoną i moją roczną chrześnicą. Wiele się dzieje - chłopaki ocieplają nasz nowy domek, dziewczyny spacerują, bo pogoda piękna a ja niestety leżę w łóżku - po poprzedniej wizycie kontrolnej okazało się, że ginekologowi nie podoba się mój twardniejący brzuch - dostałam tabletki po których mogły wystąpić ostre skutki uboczne. Ale ja oczywiście stwierdziłam, że mnie to pewnie nie będzie dotyczyć, bo ja twarda baba jestem i jak najdalej od L4. Niestety jakże baaaaaaardzo się pomyliłam w tym przypadku - pierwszego dnia po rozpoczęciu przyjmowania leków, rano tabletki, do pracy a po dwóch godzinach mój M musiał przyjechać po mnie, bo czułam się straszliwie, drżały mi ręce, kołatało serce i bałam się że nie dojadę do domu. Wzięłam dwa dni urlopu i przeleżałam całe w łóżku - po paru dniach podobno organizm ma się przyzwyczaić do leków więc po weekendzie wracam do pracy. Ale już wiem, że będę musiała poważnie przemyśleć temat pójścia na L4 - w pracy mam dużo stresów i dużo chodzenia, a jak dowiedziałam się ostatnio mój brzuch tego bardzo nie lubi. Dla mnie ciąża to nie choroba i zawsze myślałam że będę pracować do 8 miesiąca, ale widzę, że będę musiała zweryfikować to myślenie.
Mój brzuch leżał grzecznie w łóżeczku, ale rączki nie próżnowały - skończyłam w końcu swetrzysko dla mamy (na mnie wygląda śmiesznie bo są zdecydowanie za krótkie rękawy, ale dla mamy będzie jak ulał - niestety zdjęcia źle doświetlone ale jakoś nie miałam cierpliwości do wielu ujęć)
Swetrzysko zgodnie z zamówieniem rodzicielki miało być duże, zakładane, bezguzikowe, wiązane w pasie - takie właśnie jest. Do tego jest dość ciepłe, zamaszyste, bo robiłam podwójną nitką z Dalii, drutami 4,0mm. Zużyłam 8 motków, ale swetrzysko ma rozmiar 44/46. Mama jeszcze nie widziała, ale mam nadzieję, że się spodoba, jak nie to będzie miała grube swetrzysko do otulania się zimą podczas czytania książek w fotelu.

Zdecydowanie posunęło się moje szaro-grube swetrzysko - mam "już" 1,5 rękawa + pól przodu i tyłu.
Ha, ha, ha........Dopiero teraz zauważyłam, że w jak się przyczepię do jakiegoś wzoru to z uporem "drutomaniaka" sięgam często nie zawsze świadomie po ten sam wzór - tak było w dwóch powyższych sweterkach - w obu ten sam warkocz.
  Też tak macie???

sobota, 23 lipca 2011

Nie byłabym sobą,

gdybym pozwoliła temu szaremu Eskimo leżeć i czekać na swoją kolejkę. Tak bardzo spodobało mi się robienie sweterków od góry według roliczania Antoniny że gdy tylko kupiłam odpowiednie druty - nabrałam na nie 98oczek i po paru godzinach mam tyle
Taka grubość sprawia, że sweterek będzie jest lekko usztywniony na karczku więc będzie się lepiej układać.
Sweterek stosunkowo szybko przybywa na drutach, ale największą udręką jest fakt, że włóczka "nie ślizga się na żyłce" a właściwie na wężyku. Tak bardzo chciałam kupić te druty 6mm, że nie przemyślałam tego jak włóczka będzie się przesuwać pomiędzy drutami. W tym momencie mam 190oczek i już tylko kilka naście
rzędów i będę oddzielać rękawy.
Karczek robię znalezionych kiedyś wzorem warkocza
W poniedziałek nareszcie do pracy - nie umiem sobie wyobrazić tych zaległości, ale dam radę - kto jak nie ja.

piątek, 22 lipca 2011

Coś nowego i przydatnego

Już nie raz mi się zdarzyło, że najpierw znalazłam coś przydatnego w necie, gdzieś to zapisałam na komputerze i potem tego wiecznie szukałam, po czasie zapominałam, że to w ogóle miałam. Więc tym razem żeby tego nie zgubić wrzucę tutaj - może komuś poza mną też się przyda w robótkowych wojażach.
Znalazłam na youtube.com ciekawy sposób na wyrabianie dziurek - podoba mi się najbardziej dolna linia, do tej pory zawsze strasznie kombinowałam przy robieniu dziurek. Filmik został wrzucony przez knittinghelp
Poniżej moja próbka.