piątek, 1 lipca 2011

Czas biegnie wciąż jakby szybciej, a teraz wręcz galopuje - wieczorami jestem taka zmęczona, że wskakuję do łóżka razem z kurami. W pełni sił jestem jakieś pięć godzin po przebudzeniu, potem poziom energii sukcesywnie opada i jakoś muszę dociągnąć do końca dnia. Więc kocyk idzie mi opornie.
Kolorki zupełnie "nie moje" - do tej pory byłam bardzo zachowawcza i konserwatywna w doborze kolorów włóczek, ale przecież kocyk ma być dla dzieciątka, nie dla mnie, więc mam nadzieję, że się sprawdzi.

2 komentarze:

  1. Ooo juz sporo tego i podoba mi sie efekt, czekam na finisz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Idzie powolutku. Ale już się nie mogę doczekać efektu końcowego.

    OdpowiedzUsuń