niedziela, 10 lipca 2011

To się nazywa czas relaksu - trzy dni czystego lenistwa nad wodą. Wzięliśmy z mężem jeden dzień urlopu w piątek i spędziliśmy czas na łonie natury. Mąż moczył kije przez cały ten czas w nadziei na złowienie 20kg karpia - w sekrecie dodam, że niestety te plany mężusiowi nie wypaliły. Pogoda nam cudnie dopisała - cisza, spokój, natura....... czas pełnego odpoczynku.
Oczywiście jak niewiele spośród nas nie umiem bezczynnie leżeć na słońcu i nic nie robić, muszę czymś zająć ręce albo przynajmniej oczy. A że czasu miałam pod dostatkiem skończyłam czytać najnowszą powieść mojej ulubionej Jodi Picoult. Strasznie wciągają mnie jej powieści - zawsze pisze o trudnych, niebanalnych tematach i nie ukrywam, że często zaskakuje mnie zakończenie. Ostatnio przeczytana - na chwilę obecną ostatnia przetłumaczona - NAPRAWDĘ POLECAM!!
Kocyk też skorzystał na tym wyjeździe - robi się banalnie - bardzo duże szydełko, ale nie ukrywam, że takie powtarzanie tych samych elementów jest niesamowicie nużące. Włóczka nie jest jakoś specjalnie wydajna - już zamówiłam drugi zestaw włóczek - w sumie to będzie 800g, więc kocyk będzie stosunkowo ciężki. A wygląda już tak
Po powrocie czekała mnie bardzo miła niespodzianka - zakwitł mój storczyk - po raz pierwszy od października kiedy go dostałam. Mam nadzieję, że nie straci wszystkich pączków, które ma, a naliczyłam ich już około 40, a on wciąż rośnie. To jakby nie było moje pierwsze "botaniczne" osiągnięcie, więc się chwalę.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz