czwartek, 12 grudnia 2013

Czapkowo

Okres zimowy więc i sezon czapkowy.
Parę dni temu Mały w ubrankach dla bobasa, które zaczęłam przygotowywać, znalazł czapeczkę mikołaja, którą zrobiłam mu na jego pierwsze Święta z nami. Z wielkim zaangażowaniem próbował założyć tę maleńką czapeczkę na swój już zdecydowanie duży łebek. Nie potrafił pojąć, że ta na niego nie pasuje, więc mama drutująca złapała włóczkę i machnęłam czapkę Mikołaja już we właściwym rozmiarze. Żeby nadawała się na wietrzne, zimowe dni podszyłam czapkę białym polarem - dziecię zachwycone, a ja wiem, że z chęcią będzie nosił zimą czapkę.


Udało się zrobić zdjęcie na Małym łebku - Młody jest na ogół niechętny do pozowania.



Powstała też czapka misiowa, która już od kilku dni służy Małemu i stała się jego ulubioną - zdarzały się dni, że po powrocie do domu nie było mowy o jej rozebraniu. Czapka ma to co ja w czapkach lubię najbardziej - nauszniki na mroźne dni - idealnie zakrywają policzki.



Machnęłam też prostą czapkę z założenia na "cieplejsze, zimowe dni" - podszyta dużo cieńszym materiałem. Oczywiście z nausznikami.


Czapka z chwościkami, żeby odpocząć od pomponów.


Wszystkie czapki z Czterdziestki, zrobione podwójną nitką na drutach 5mm.

środa, 11 grudnia 2013

Christmas time

Na większości blogów już piękne dekoracje świąteczne, więc i ja pokażę moje pierwsze przygotowania. Może w końcu czarne chmury odpłyną znad mojej głowy - świąteczny czas z pewnością im w tym pomoże.

Tutaj pokazywałam wam szydełkowe udziergi i teraz w końcu znalazłam chwilę czasu i motywację, żeby zblokować i wykończyć tę moją dłubaninę.   
Choinkowy filet stał się częścią większego projektu - połączenie szydełka i maszyny. 




Spodobało mi się to szycie, oj spodobało!! I nawet ściegi coraz równiejsze zaczynają wychodzić spod moich rąk.

A zazdroska zimowa w końcu zawisła w łazienkowym okienku - okazała się za wąska, więc dorobiłam po 3 rzędy wykończenia z każdej strony i teraz pasuje idealnie. Powstaje już druga taka sama do drugiego małego okienka z pomieszczenia obok.


środa, 27 listopada 2013

Przygotowania czas zacząć

Tak jak w temacie, jednak nie chodzi o przygotowania do Świąt jak na większości blogów, tylko u mnie zaczynają się przygotowania na przyjęcie maleńkiego człowieka. Nie przygotowuję całego pokoju dziecięcego, gdyż jestem typem matki-kwoki - nie wyobrażam sobie, że dzieciątko w nocy płacze, a ja go w sypialni obok nie słyszę. Jako typowa matka-kwoka preferuję spanie w jednym pokoju z maleństwem. Swoją drogą jak na razie nasza sypialnia małżeńska jest raczej sypialnią rodzinną, bo Mały śpi wprawdzie już w dużym łóżku (łóżeczko zostało oficjalnie oddane braciszkowi), ale wciąż w naszej sypialni. Na szczęście sypialnię mamy dużą - spokojnie się pomieścimy w czwórkę :)

Odnośnie przygotowań - mało rzeczy będziemy kupować, w sumie to wszystko jest, więc tym razem mogę poszaleć z dopieszczaniem szczegółów. Łóżeczko oczywiście po starszym bracie, ale już "wyposażenie" łóżeczka będzie nowe i dopieszczone. Powstał już przybornik wg własnego projektu i własnych spostrzeżeń po przygodach z Małym - wszystko do pielęgnacji musi być pod ręką, zwłaszcza gdy malec zacznie sięgać po wszystko rączkami nawet krem na odparzenia staje się "śmiercionośną bronią".


Powstaje jeszcze falbanka na łóżeczko - nie znoszę przeszywania kilometrów materiału - na maszynie 7 metrów materiału do podwinięcia i do zszycia tunelu na gumkę!!! 


Będzie jeszcze ochraniacz - pokażę wszytko w następnych postach w pełnej krasie.

piątek, 8 listopada 2013

Moje dziecię ma kuzynkę przedszkolaka, która posiada największy obiekt jego westchnień PLECAK!!! Codziennie po przedszkolu kuzynka przychodzi do babci i Mały tylko czeka, żeby choć na chwilę porwać jej plecak. 
Po kolejnej prośbie "mamo, kup mi plecak" poszperałam w necie i znalazłszy szczegółową instrukcję jak to zrobić, wykopałam z szafy starą sztruksową spódnicę, staremu miśkowi wydziergałam zimowe odzienie i........... powstał plecak. 


Dziecię zachwycone plecakiem oświadczyło, że idzie do przedszkola i nie słuchało tłumaczeń, że musi poczekać jeszcze rok.


Biegiem do babci pochwalić się plecakiem.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Mała pamoc

Po wielkim sukcesie akcji wysyłania kartek urodzinowych do małej Oliwii, o której dowiedziałam się na jednym z blogów, a w której mam maleńki udział, postanowiłam przyłączyć się do nowej akcji.

Muszę tylko przegrzebać zapasy włóczki - mam pełno maleńkich motków, na które nie mam pomysłu lub ilość włóczki jest niewystarczająca na większy projekt. Moja dłubanina może się komuś bardzo przydać i sprawić choć trochę radości w świąteczny czas. Zachęcam do pomocy.

W ostatnim czasie skupiłam się na zakańczaniu projektów. Kilka lat temu dostałam od teściowej olbrzymie motki wełny, która pochodziła jeszcze z jej własnej hodowli owiec. Nie miałam na nią żadnego pomysłu, aż w końcu wykorzystałam oranżadki Kool-Aid, które dostałam jakiś czas od przyjaciela z US właśnie z myślą o farbowaniu. Znalazłam instrukcję tutaj. Efekt trochę mnie rozczarował - spodziewałam się ciemniejszego zielonego, ale po nabraniu oczek na druty kolory nie okazały się wcale takie złe.
Wełna jest bardzo surowa i niestety gryzie, ale przynajmniej będzie grzała, a o to przecież chodzi przy otulaczach.

Do tego dokończyłam projekt, który przeleżał w szafie dwa lata - zaczęłam przerabiać oczka będąc w poprzedniej ciąży. Teraz okazało się, że potrzebuję coś ciepłego na zimowe dni, gdy obwód mojego pasa osiągnie swoje apogeum - u mnie w szafie brak swetrów oversize. Tak powstała kamizelka/sukienka w sam raz na zbliżające się zimowe dni.  
Moje krągłości są coraz trudniejsze do ukrycia.
Włóczka: Czterdziestka, podwójna nitka
Druty: 6,0mm
Zużycie: 450g  

piątek, 25 października 2013

Domowo

Z racji tego, że pół dnia spędzam w pozycji leżącej, żeby maleństwo nie przyszło za szybko na ten świat, zdecydowanie łatwiej robi mi się małe projekty, które można dziergać w tej właśnie pozycji. Dlatego też projekty odzieżowe poszły w kąt i zajmuję ręce szydełkiem. 

Z resztek kordonka wygrzebanego z zapasów powstaje serwetka - już taka lekko "świąteczna", bo czerwona, będzie jako dodatek do prezentu dla babci, która jak większość jej pokolenia uwielbia takie dodatki. Brakuje jeszcze pół okrążenia no i blokowania. 


Skończyłam też zimową zazdroskę do łazienki - muszę jeszcze dorobić jedną taką samą do drugiego okienka, które sąsiaduje z łazienkowym. Zazdroska poczeka jeszcze na blokowanie, bo z jej powieszeniem w oknie poczekam jednak do pierwszych opadów śniegu, żeby nie ściągnąć do nas śniegu. Taka piękna jesień za oknem, szkoda by było już się z nią pożegnać.


Jest też motyw "świąteczny" - to jest część większego projektu. Jestem w trakcie szycia zazdroski i lambrekinu do kuchni w kolorach iście świątecznych czyli czerwono-białych.



Żeby jednak druty się na mnie nie obraziły, że tak długo w kącie bezużytecznie siedzą, postanowiłam spróbować moich sił w robieniu serwetek na drutach właśnie. Znalazłam schemat i jasne wytłumaczenie na tym blogu u Violetty - mam za sobą 1/3 robótki, a na drutach już 250 oczek. Według Violetty obrus ma mieć około 120cm, choć ja robię z nietypowego materiału - ze stosunkowo grubej Glorii, więc może się okazać, że wyjdzie mi jeszcze większy. Porobimy, zobaczymy.


Teraz czeka mnie zbiorowe blokowanie moich udziergów, ale do tego nigdy nie zabieram się z zapałem, więc może jeszcze trochę z tym poczekam.

czwartek, 10 października 2013

Sweterkowo

Powstał kolejny sweterek dla Maleńkiego. Teraz gdy mam dużo czasu moje projekty w końcu mogą się doczekać realizacji.

Włóczka: Jeans Yarn Art
Druty:3,5mm
Zużycie: 3 motki

Dopiero teraz na zdjęciach widzę, że mógłby być trochę mniejszy, ale przynajmniej będzie jak znalazł na wiosnę. Wyszedł trochę za szeroki w ramionach - oczywiście mierzenie w trakcie roboty na małym człowieku jest mało realne - nie usiedzi ani nie ustoi ani chwili w miejscu.
Większy dekolt będzie idealny pod koszulę wizytową - to ma być sweterek wizytowy - taka mała wersja męskiego swetra.

wtorek, 8 października 2013

Kolejne dni płyną - jesień jest już widoczna na każdym kroku. Dlatego złapałam za druty i powstały jesienne czapeczki - wykańczałam resztki Jeans Yarn Art. Po ostatnich projektach mam ich wciąż jeszcze duże zasoby, więc jeszcze się z nią nie żegnam, zresztą jest to ostatnio moja ulubiona włóczka.
Jedna z czapeczek prezentowana dumnie przez Maleńkiego - przy okazji pięknie demonstruje brud na swoich rękawiczkach.


Technika odejmowania oczek znaleziona przez przypadek bardzo mi się spodobała - czapka tylko na tym zyskuje. 
Czapeczki powstały 3, ale z racji ich dużej eksploatacji niestety jedna z nich znacząco się naciągnęła - pomimo tego, że ściągacz był przerabiany na drutach 3mm a reszta na 3,5mm nie przylega już tak ładnie. Na czyimś blogu widziałam taką nitkę żyłkę którą wrabia się wraz z włóczką i która ma zapobiegać rozciąganiom - muszę jej poszukać w sklepach.

Powstały też moje pierwsze skarpetki - korzystałam wiernie z techniki znalezionej na youtube. Jestem zadowolona z efektu - wszystko wskazuje na to, że są wygodne, bo Maleńki ich nie zdejmuje, co często mu się zdarza gdy coś mu nie pasuje. Nie chciałam, żeby były bardzo grube, tylko będą raczej wykorzystywane jako kapcie do biegania po domu, dlatego wybór znowu padł na Jeans Yarn Art. 
 Tu zdecydowanie bardziej rzeczywiste kolory.

czwartek, 3 października 2013

Kocykowo

Kolejne dziergadełko ukończone - kocyk dla nienarodzonego maleństwa - wiemy już że będzie drugi syn więc będę Królową w domu :) Kocyk zaczęłam gdy jeszcze nie znaliśmy płci, więc miał być taki uniwersalny - dlatego są tam i róże i błękity. Wyszedł dość duży 100x100cm, ale taki właśnie będzie idealny do wózka i do łóżeczka.

 Zbliżenie na motyw serduszkowy - pomysł z ravelry, projekt jak zawsze własny.

Włóczka: Jeans Yarn Art
Druty: 3,5mm
Zużycie: 400g

Na dworze zrobiło się już zimowo-wietrznie, dziś rano ujrzałam za oknem oszronioną łąkę. Na szydełku powstaje zazdroska do okna łazienkowego z motywem zimowym. Mam nadzieję, że zdążę przed pierwszymi opadami śniegu.

Kolejny projekt to skarpetki - muszę się jeszcze doszkolić w tej kwestii na youtube. No i zastanowić się z jakiej włóczki najlepiej je zrobić - nie chcę kupować kolejnych motków, bo w zapasach mam olbrzymie ilości skarbów. Moja mama lata temu robiła nam piękne skarpetki, ale po latach nie pamięta już jak je robiła.

poniedziałek, 30 września 2013

Okiennie

Dziś pokażę Wam co udało mi się uszyć - moje umiejętności w zakresie szycia z dnia na dzień wyraźnie się poprawiają - stawiam przed sobą coraz to bardziej wymagające wyzwania.
Uszyłam sobie lambrekin i zazdroski - tak teraz prezentuje się moje okno kuchenne.

Koronka w kolorze fioletowym i białym są wytworem moich rąk - na obu jest ten sam motyw kwiatowy.

Najlepsze w tym jest to że całkowity koszt okiennej dekoracji to około 25zł i największy koszt to filetowa koronka, bo kordonek MAXI kosztuje 13zł. Pozostały koszt to zakup gipiury na wykończenie zazdrosek i materiału, który udało mi się złowić przypadkowo właściwie za bezcen. W secondhand'zie - za powłoczkę na kołdrę o wymiarach 2,5x2,0m zapłaciłam 10zł i właśnie część tego materiału wykorzystałam w projekcie.
Z pozostałego sporego kawałka materiału powstanie bieżnik do dekoracji dużego stołu urodzinowego (też będzie "wstawka" szydełkowa z motywem kwiatowym) i mały obrus na stoliczek.

Piszę o kosztach bo chcę uzmysłowić niektórym niedowiarkom, że można szyć naprawdę za małe pieniądze - niekoniecznie trzeba od razu zostawiać w sklepach grubych "stówek" na realizację projektów.

A teraz będę miała wiele czasu na projekty tylko zdecydowanie szydełkowe (bo tylko to umiem robić leżąc) - niestety muszę już zacząć się oszczędzać - dostałam zwolnienie lekarskie i nakaz odpoczynku przynajmniej przez kilka godzin dziennie w pozycji leżącej. Tak samo miałam w poprzedniej ciąży - na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie i wierzę, że teraz też tak będzie - trzymajcie proszę za nas kciuki. 

poniedziałek, 16 września 2013

Kolorowo

Idzie jesień, a ja jeszcze pokażę moje letnie udziergi.
Bluzeczka powstała z mieszanki bawełna+akryl. Bluzeczka miała być żółta, a że okazało się że braknie pół motka, a kolor akurat był niedostępny, musiałam sięgnąć po kolor fioletowy. Myślę że efekt końcowy nie jest taki zły.
Bluzeczka sprawdzona w ekstremalnych warunkach - upalne dni nad morzem - bluzeczka przewiewna, wygodna.
Włóczka: Medusa
Zużycie:2,5 motka
Druty: 4mm

Skończyłam też sweterek którego początki pokazałam tutaj.Sweterek zrobiłam z podwójnej nitki Medusy - sweter okazał się cięższy niż się spodziewałam - zużyłam 700g włóczki. Sweterek jak i bluzeczka powstawał od góry - gdy zorientowałam się, że będzie tak ciężki chciałam zrezygnować, ale nie znoszę pruć, więc brnęłam dalej. A jak się okazało jednak się sprawdza - zwłaszcza teraz w chłodne poranki.
Włóczka: Medusa
Zużycie: 7 motków
Druty: 5mm

Powstał jeszcze sweterek-wdzianko dla mamy - uczyłam się robić taki "warkoczowy kołnierz" + ścieg warkoczowy - oj dużo nerwów mnie on kosztował. Efekt nie powala - jeszcze muszę duuużo potrenować, choć rodzicielce się podoba.

Dla Synowskiego też coś machnęłam - sweterek, który wskoczył na druty z potrzeby chwili - za dwa dni mieliśmy jechać nad morze, a ja miałam dla niego w szafie tylko grube bluzy sportowe i żadnego cienkiego sweterka na chłodniejsze wieczory. Postał szybko i bez komplikacji - włóczka z zasobów domowych. Guziki też kupiłam wieki temu. Synowski nie protestował - czysta bawełna więc nic nie gryzie, a i dziecię się w nim nie przegrzewa.
Włóczka: Camilla 6/4 Madame Tricote
Zużycie: 150g
Druty:3,5mm

Muszę jeszcze wam pokazać moje kolejne próby szycia - moje ściegi nie są jeszcze zupełnie proste, ale i tak jestem zadowolona z efektu.
Synowski jak każdy 2-latek brudzi duże ilości odzieży, a że babcie, z którą spędza czas gdy ja jestem w pracy, nie zważa na to jak dziecko je i pije, wszystkie ciuszki mam zaplamione. Cokolwiek bym nie kupiła wszystko zaplamione - mam w związku z tym odzież "na co dzień" i "od święta". W związku z tym że miałam problem z zakupem spodni "na co dzień" w cenie przezwoitej - muszą  być w takiej cenie skoro i tak wiem, że to kwestia czasu i będą zniszczone. Dlatego też wpadłam na złowieszczy pomysł - wypad do second hand'u - zakup olbrzymiej męskiej bluzy i tak oto powstały z niej dwie pary spodni, których absolutnie nie będzie mi żal jeżeli zostaną zaplamione.
Koszt dwóch par spodni: 2zł (bluza kupiona "na wagę")
Czas powstania: 3h - wiem, długo się "bawiłam" bo to moje pierwsze spodnie!

PS.Dziękuję bardzo za to że mnie odwiedzacie i zostawiacie po sobie komentarza.

piątek, 13 września 2013

Długa przerwa

Nie chcę zaczynać wpisu od słów "dawno mnie nie było", ale spójrzmy prawdzie w oczy - ostatni wpis był w maju!
Od tamtego czasu dużo się działo - już wkrótce nasza rodzinka się powiększy, więc muszę dużo odpoczywać i mniej biegać, a to może się wiązać z większą ilością czasu na przyjemności drutowe!

Na szydełku machnęłam sweterek dla chrześnicy - włóczka z domowych zasobów. Uczę się wyszywać na dzianinie - widać moje nieudolne próby na poniższym sweterku. Trochę koślawe te kwiatki ale Jagodzie akurat się podobały. No i była zachwycona pozowaniem!!!


Z resztek YarnArt Jeans które pozostały mi po kocyku dla Małego machnęłam sukienkę - sprawdziła się zaraz przy pierwszej zabawie - miękka i wygodna. Mam nadzieję że nie pozaciąga się przy dalszej "eksploatacji" - chrześnica jest dość porywczym dzieckiem. Ale jak by się zaciągnęła to jej mama została poinstruowana co ma zrobić z wystającymi nitkami.
Zużyłam 300g włóczki
Druty:3,5mm

Babcia z kolei zażyczyła sobie chustę na jesienne wieczory - trochę było z nią przebojów bo babcie osoba nie najmniejszej postury po pierwszej próbie marudziła, że za mała i nie jest w stanie się nią opasać więc po poprawce na którą na szczęście starczyło włóczki ramiona chusty po rozłożeniu miały 2,5m.
Włóczka z zasobów - bez banderoli - jakaś wełna z domieszką.
Ażur wymyślony na "szybko".
W głowie wiele pomysłów, na drutach jeszcze więcej zaczętych projektów, ale o tym następnym razem - już z większą częstotliwością.

niedziela, 5 maja 2013

Deszczowo-burzowo

Majowy weekend prawie za nami - niestety u nas było bardzo deszczowo - czterodniowy wypad do Zakopanego ze względu na przelotne deszcze i burze przesiedzieliśmy w gorących źródłach i w pokoju hotelowym lub na balkonie. Niestety Maleńki odmawiał jeżdżenia w wózku pod folią przeciwdeszczową - zdecydowanie nie lubi ograniczeń :)
W czasie drzemek udało mi się trochę podrutować - skończyłam sukienkę jesienną dla chrześnicy - kolor tu wyglądający na czerwony w realu jest zupełnie inny. Moja bratowa przyniosła mi dwa motki starego akrylu z zapytaniem czy nie mogłabym czegoś zrobić dla  małej. Żeby dało się na to "coś" patrzeć dołożyłam trochę białej Malwy i wyszła taka tunika/kamizelka na 2,5 latkę robiona od góry na okrągło  - będzie do noszenia jesienią - robiłam podwójną nitką żeby było szybciej. Nie mogłam się doczekać kiedy już pozbędę się z drutów tego koloru.   
Efekt końcowy nawet nie jest taki zły - powstał efekt 3D - białe pasy są robione okrążenie prawe-lewe-prawe-lewe-prawe-lewe

Druty: 4,5mm
Włoczka: stare zapasy - 100g czerwony + mniej niż 100 g Malwa biała (podwójna nitka)


Zabrałam się w końcu za bawełnę - powstaje prosty sweterek z dużym dekoltem robiony od góry - modyfikuję na bieżąco - ma być raczej blisko ciała ale bez przesady, żeby nie ujawniał za dużo "pozostałości po Maleńkim". Co do rękawów koncepcja zmieniała się już parokrotnie - na chwilę obecną maja być szerokie, ale zwężane ku dołowi.
Mam problem z karczkiem - nabierałam oczka w roztargnieniu - tak strasznie chciałam już zacząć robić i postąpiłam jak początkująca drutowaczka - żadnego ściągacza czy ryżu w pierwszym okrążeniu. Mam więc wywijający się brzeg karczku!  Macie może na to jakiś patent co teraz poza ryzykownym pruciem od góry i dorabianiem ściągacza - boje się że mi się rozejdzie reglan.
W sumie mogę to też tak zostawić tylko go podszyć żeby na stałe taki był wywinięty.
  

W tzw międzyczasie uporządkowałam swoje druty na żyłkach - machnęłam szybki futeralik ze starego materiału zasłonowego - sprawdza się rewelacyjnie. Oczywiście już po uszyciu okazało się że mam zdecydowanie za mało przegródek na każdą parę drutów oddzielnie - projektując go nie policzyłam wszystkich drutów które były w zaczętych robótkach. Ale przecież druty się nie pogryzą - mieszkają więc parami. Szycie na maszynie dopiero się uczę więc wprawne oko wychwyci od razu braki w sztuce.



Dziękuję Wszystkim za odwiedzinki i komentarze.
Pozdrawiam majowo

sobota, 6 kwietnia 2013

Podwójny pierwszy raz

Nie będę się rozpisywać o tym jak to dawno mnie nie było, ile to u mnie zaszło zmian - powiem w skrócie - przeprowadziliśmy się naszego domku, wróciłam do pracy, synuś rośnie zdrowo - wszystko układa się po naszej myśli.
Jako mama 16 miesięcznego Gentelman'a jestem w ciągłym niedoczasie, ale nie próżnuję robótkowo - jak już Maleńki śpi, wszystko jest ogarnięte, umyte i wyprane oddaję się choć chwili relaksu.
W skrócie ostatnie robótki.
Sweterek z Panem Misiem. Pierwsza robótka kolorowa (nie licząc poziomych pasów) czyli wrabiane obrazki. Długo się do tego zabierałam, ale poszukałam, poczytałam i jakoś poszło. Misia znalazłam bez schematu i mając tylko zdjęcie gotowego swetra, powiększając obraz do mega rozmiarów liczyłam oczka - wyszedł bardzo bliski oryginału.
 
Włóczka: Baby Red Heart
Zużycie: niecałe 150g (3 motki) - podwójna nitka
Druty: 4,5mm

Zbliżenie na Pana Misia.

Kolejna jest Zebra - sweter został tak nazwany przez mojego M., choć nie uległam jego namowom by dorobić do kaptura uszy, ale może jeszcze zmienię zdanie. Wdzięczna robótka - szybka, bo znowu podwójna nitka - chciałam gruby sweterek na wiosnę, który będzie można włożyć pod kamizelkę w chłodniejsze dni. Niestety nie mogłam się jeszcze przekonać czy spełnia swoje zadanie. W tym projekcie też jest coś nowego - po raz pierwszy robiłam kaptur - jak zawsze "na czuja" i wyszedł, nieskromnie się przyznając, idealny, pięknie leży.
Włóczka: Malwa
Zużycie: 200g (podwójna nitka)
Druty: 5,0mm

Maleńki nie miał ochoty na sesję w mamy "dłubaninach" więc wykorzystałam moment żeby pokazać że rzeczy które robię poza tym że są, nadają się też do użytku. O tym kocyku pisałam tu. Jest z nami już przeszło rok - wiele przeżył - gryzienie podczas ząbkowania, ciąganie po schodach, najeżdżanie kołami wózka i dziesiątki prań, ale dzielnie się trzyma - nie widać żadnych kłaczków, powyuciąganych nitek czy naciągniętych rogów. Włóczka JEANS YARN ART zdecydowanie przeszła włóczkowy crash test.
Ale z racji bycia pełnoprawną Panią Na Włościach skupiam się też na formach dekoracyjno-użytkowych. Filetowa zazdroska w wersji letniej zdobi okno kuchenne. Jak zawsze - projekt własny. Powyżej wisi firanka - nowy pomysł na zajęcie paluchów - M. na Bożenarodzenie zakupił mi pięknej urody maszynę do szycia więc uczę się szyć prosto. Co jak się okazuje wcale nie jest takie łatwe - moje ściegi pozostawiają jeszcze wiele do życzenia, ale praktyka czyni mistrza - wszystkie okna w domu mają firany i nie narzekają na jakość szwów.