środa, 24 sierpnia 2011

Upał i skwar

Pogoda za oknem piękna, skwar leje się z nieba. U nas wśród zieleni i lasów ten upał nie jest tak bardzo odczuwalny, zwłaszcza że koło domu rosną duże cieniste drzewa. Współczuję wszystkim tym, którzy muszą pracować na dworze czy przemieszczać się komunikacją miejską. Pamiętam jaka to przyjemność w takie dni!
Na drutach mimo upału dużo się dzieje, ale brak chęci na wdziewanie na siebie grubych sweterków, więc na sesję zdjęciową projektów trzeba będzie poczekać na chłodniejsze dni.

W tym roku niesamowicie obrodziły wsiowe warzywa w ogródku teściowej więc na poprawę humoru i w celu odpędzenia złych myśli po niepokojących wieściach u gineka (leżymy i odpoczywamy na L4) nazbierałam michę jabłek i marchewek i takie pomarańczowe pyszności sobie przygotowałam (mojemu ślubnemu też, żeby nie było, że już przed pojawieniem się na świecie małego jest przeze mnie zaniedbywany) przygotowałam. Naturalny, orzeźwiający, pyszny soczek bez dodatku cukru.
  
Po raz kolejny doceniam zalety wsiowego życia, chociaż rok temu sama sobie nie wierzyłam, że zgodziłam się na opuszczenie miasta i taką życiową rewolucję.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nowe motki

Dziś przyjechało zamówienie z e-dziewiarki
Włóczka Angora Gold BD 3015 Alize - dla mnie pierwszy kontakt z tą włóczką, ale już bardzo mi się spodobała, jestem tylko strasznie ciekawa jak będą się układały kolorki. Założenie co do niej jest proste - zupełnie prościutki sweterek robiony od góry z golfem. Tylko nie do końca wiem czy to jest dobry moment na robienie "całych", nie rozpinanych swetrów - moje proporcje się zmieniają, talia znacznie się zaokrągliła i nie wiem jak to wszystko będzie wyglądało po. Ale wątpliwości, wątpliwościami a i tak coś mi mówi, że nie wytrzymam i zacznę coś z niej dłubać.
Druga włóczka to kompletne zaskoczenie - Rainbow Alize, spodobał mi się sposób w jaki układają się kolory, no i zaintrygowała wielkość motka. Ale zaskoczyłam się gdy paczka przyjechała, bo okazało się, że nie doczytałam informacji, że to włóczka typu boucle. Generalnie zawsze stroniłam od takich włóczek i na chwilę obecną nie mam pomysłu co z niej zrobię. Ale spokojnie - długo nie będzie leżeć samotnie w koszu.

Sweter dla mojej rodzicielki o którym pisałam tu tak bardzo spodobał się rodzicielce mojej rodzicielce, że zażyczyła sobie taki sam. No może za dużo powiedziane że taki sam, bo babcia określiła konkretne wytyczne - absolutnie nie może gryźć, musi być grzejący, jednokolorowy, ale w kolorach innych niż czarny, biały, w szarym też jej nie do twarzy, ponadto włóczka musi być dla alergików czyli zaczęłam intensywne poszukiwania w necie. Okazało się, że nie muszę daleko szukać, bo mój kocyk dla dzieciątka jest z takiej właśnie włóczki, więc wybrałam brązowy kolor i zaczęłam przerabiać. Żeby powstało grube swetrzysko robię z dwóch nitek Jeans YarnArt. Swetrzysko ma być "jak najszybciej, bo wieczory są już chłodne".
Niestety teraz nastąpi pauza, bo zasoby własne się wyczerpały i trzeba poczekać na paczuszkę z e-dziewiarki.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Szare swetrzysko

Swetrzysko skończone, mała sesyjka zrobiona, ale już siedzi z powrotem na drutach - wydawało mi się, że wszystko jest oki, długości odpowiednie, szerokości dopasowane, więc przyszyłam guziki, zszyłam rękawy i.... podczas pstrykania zdjęć okazało się, że rękawy "podchodzą" do góry i są za krótkie o jakieś 2cm. Więc jeden już poprawiony, a drugi na drutach. Znowu kolejny powód dla którego polubiłam robienie swetrów "od góry" - zawsze można zmodyfikować długość i szerokość rękawów, wydłużyć lub skrócić sweterek bez wielkiego prucia.
Krótka sesja - wciąż próbuję się dogadać z aparatem w kwestii samowyzwalacza. Początkowo wydawało mi się, że sweterek będzie się nadawał tylko do noszenia szczelnie pozapinany do samej góry, ale okazuje się, że rozpięty też prezentuje się całkiem, całkiem i do tego ile tu miejsca na brzuch.



Swetrzysko dla rodzicielki bardzo się wcześniej wspomnianej spodobało i już złożyła nieśmiałe zamówienie na kolejny - tu muszę dodać, że wcześniej nigdy nie robiłam rzeczy "dla kogoś", zawsze tylko były to rzeczy dla mnie. Było to spowodowane pewnie tym że nigdy nie robię z gotowych wzorów, zawsze kombinuję na bieżąco, nieustannie przymierzając i korygując dzianinę na bieżąco. Ale moja muti stwierdziła, że jest idealny, więc może się "przełamię"!

niedziela, 14 sierpnia 2011

O nowoodkrytej technice

Wczoraj wieczorkiem jakoś nie chciało mi się już machać drutami (typowy przejaw lenistwa "moja panno") i zaczęłam buszować w necie w poszukiwaniu "czegoś nowego". I znalazłam - jak dla mnie całkiem nowy i w dodatku rewelacyjny sposób zszywania dzianiny, znaleziony w idealnym czasie-czeka mnie zszywanie grubego swetrzyska. Do tej pory wszystkie rękawy, a raczej ich szwy były ich piętą Achillesową - jakoś nie trafiłam nigdy na estetyczny sposób zszywania.
Dla większości z Was pewnie taki sposób zszywania dzianiny to chleb powszedni, ale dla mnie to rewelacyjne nowum. Znaleziony u knittinghelp i od razu rączkom zachciało się zrobić próbkę.
Myślałam, że będzie bardzo czasochłonna, a tym czasem okazuje się że efekt rewelacyjny (nie wierzyłabym, że można się tak cieszyć z tak banalnych spraw jak wygląd szwu) i generalnie stosunkowo szybki.
Kończę szaro-grube swetrzysko, zostało już tylko zszycie rękawów (nową techniką, a jakże) i guziczki i tadaaaa. Wieczorkiem wrzucę zdjęcia.

sobota, 6 sierpnia 2011

Dzieje się

Ostatnimi czasy dużo się dzieje - przyjechał brat z żoną i moją roczną chrześnicą. Wiele się dzieje - chłopaki ocieplają nasz nowy domek, dziewczyny spacerują, bo pogoda piękna a ja niestety leżę w łóżku - po poprzedniej wizycie kontrolnej okazało się, że ginekologowi nie podoba się mój twardniejący brzuch - dostałam tabletki po których mogły wystąpić ostre skutki uboczne. Ale ja oczywiście stwierdziłam, że mnie to pewnie nie będzie dotyczyć, bo ja twarda baba jestem i jak najdalej od L4. Niestety jakże baaaaaaardzo się pomyliłam w tym przypadku - pierwszego dnia po rozpoczęciu przyjmowania leków, rano tabletki, do pracy a po dwóch godzinach mój M musiał przyjechać po mnie, bo czułam się straszliwie, drżały mi ręce, kołatało serce i bałam się że nie dojadę do domu. Wzięłam dwa dni urlopu i przeleżałam całe w łóżku - po paru dniach podobno organizm ma się przyzwyczaić do leków więc po weekendzie wracam do pracy. Ale już wiem, że będę musiała poważnie przemyśleć temat pójścia na L4 - w pracy mam dużo stresów i dużo chodzenia, a jak dowiedziałam się ostatnio mój brzuch tego bardzo nie lubi. Dla mnie ciąża to nie choroba i zawsze myślałam że będę pracować do 8 miesiąca, ale widzę, że będę musiała zweryfikować to myślenie.
Mój brzuch leżał grzecznie w łóżeczku, ale rączki nie próżnowały - skończyłam w końcu swetrzysko dla mamy (na mnie wygląda śmiesznie bo są zdecydowanie za krótkie rękawy, ale dla mamy będzie jak ulał - niestety zdjęcia źle doświetlone ale jakoś nie miałam cierpliwości do wielu ujęć)
Swetrzysko zgodnie z zamówieniem rodzicielki miało być duże, zakładane, bezguzikowe, wiązane w pasie - takie właśnie jest. Do tego jest dość ciepłe, zamaszyste, bo robiłam podwójną nitką z Dalii, drutami 4,0mm. Zużyłam 8 motków, ale swetrzysko ma rozmiar 44/46. Mama jeszcze nie widziała, ale mam nadzieję, że się spodoba, jak nie to będzie miała grube swetrzysko do otulania się zimą podczas czytania książek w fotelu.

Zdecydowanie posunęło się moje szaro-grube swetrzysko - mam "już" 1,5 rękawa + pól przodu i tyłu.
Ha, ha, ha........Dopiero teraz zauważyłam, że w jak się przyczepię do jakiegoś wzoru to z uporem "drutomaniaka" sięgam często nie zawsze świadomie po ten sam wzór - tak było w dwóch powyższych sweterkach - w obu ten sam warkocz.
  Też tak macie???